Jest rok 1941, amerykański komandos dostaje zadanie od generała.
Ma przelecieć na terytorium Francji, skoczyć ze spadochronu, odnaleźć rower ukryty w krzakach, na nim dostać się do najbliższego miasta i tam połączyć się ze swoim kontaktem, w celu uzyskania dalszych instrukcji sabotażowych. Komandos spakował cały osprzęt, przygotował się do lotu.
Po pewny czasie pilot w głośniku poinformował go, że są nad strefą zrzutu. Gdy zapaliła się zielona lampka – komandos wyskoczył.
Spada w dół, ciągnie za jedną linkę od spadochronu – nic,
ciągnie za drugą linkę – nic,
tak sobie spada w dół i myśli ” kurwa, jak jeszcze roweru nie będzie to już w ogóle przejebane”