Przechodził murzynek Bambo koło młyna, tu … ŁUP … worek z mąką spadł mu na dyńkę. Wkurzył się Bambo, bo worek swoje ważył, ale patrzy – biały jest. Leci do chaty, drze się z daleka:
– Mamooo! Biały jestem.
Matka kiwała się z najmłodszym bajtlem przyczepionym do pleców, tłukła ubijakiem maniok w garnku, więc nawet nie spojrzała na niego , tylko:
– Ne zawracaj mi głowy, zmęczona jestem. Idź się bawić.
Wyszedł Bambo z chaty, patrzy – ojciec wraca. Leci do niego i krzyczy:
– Tatooo! Biały jestem, zobacz, biały jestem.
Ojciec był wściekły bo nic nie upolował, jeszcze mu się dzida złamała. Też nie spojrzał tylko warknął:
– Spieprzaj Bambo, nie zawracaj mi dupy głupotami.
Usiadł Bambo pod baobabem, patrzy przed siebie wkurzony i mruczy pod nosem:
– Ożesz! Dopiero 15 minut jestem biały i już mnie czarnuchy wkurwiają.