Pewien geniusz poszedł do neurochirurga i rzekł:
– Panie doktorze, jestem za mądry. Nikt mnie nie rozumie. Proszę wyciąć mi pół mózgu, żebym mógł rozmawiać z ludźmi.
Zrobiono operacje. Po miesiącu facet wraca:
– Doktorze, środowisko profesorów akademickich już mnie nudzi. Ja chciałbym z ludem… Niech pan wytnie mi pół tego, co zostało.
Zrobiono operacje. Po pół roku facet wraca:
– Teraz już lepiej. Jestem biznesmenem, zarobiłem już masę pieniędzy. Jednak chciałbym do ludu… Niech pan mi znów trochę wytnie.
Zrobiono operacje. Po pół roku facet wraca:
– Jestem brygadzistą na stoczni. Po fajrancie idę z kolegami na wino, jest nieźle, ale właściwie nie mam z nimi wspólnego języka. Niech mi pan wytnie jeszcze trochę mózgu…
– Dobrze, wytnę panu, ale zanim się pan zdecyduje, muszę ostrzec, że tym razem może pan zacząć miesiączkować…