Dowcip, kawał - Betsy miała nadwagę. Mało powiedziane, Betsy była gigantyczna. Ża...

Wczytuję oceny...

Betsy miała nadwagę. Mało powiedziane, Betsy była gigantyczna. Żadna dieta, żaden mądrala- magik nie był w stanie jej pomóc. Aż przyjechał do miasta pewien doktor, a jego sława go wyprzedzała. Betsy myślała: „Teraz albo nigdy, przecież i tak nie mam nic do stracenia” I zapisała się na wizytę.
Przepis otrzymany od medyka zdumiał ją wielce, albowiem brzmiał nastepująco: „Proszę jeść co pani chce, ile pani chce i kiedy pani chce – nie ma żadnych ograniczeń”
Betsy była w szoku. Zarazem zdumiona i uradowana, gdyż było to jak spełnienie marzeń: jeść i chudnąć. Niestety jeden był tylko warunek, który studził jej zapał. Mianowicie wszystkie posiłki musiały być spożywane per rectum czyli… doodbytniczo. „Hmm… trudno” – pomyślała Betsy. Jednak jako naprawdę zdesperowana bez wahania podjęła kurację.
Minęły 3 miesiace i pacjentka pojawiła się ponownie u lekarza. Ale cóż za odmiana! Szczupła, gibka, ubrana w dopasowane ciuchy, uśmiechnięta – żywa reklama. Przycupnęła sobie na krzesełku.
Doktor zadał kilka pytań, pogratulował efektu. Po chwili spostrzegł, że kobieta siedzi nieco niespokojnie. Wierci się, kręci, kołysze na boki.
– Czy coś pani dolega? – Spytał z troską – Jakieś problemy z…
– Ach nie, skąd! – Pacjentka zaśmiała się filuternie – Gumę sobie żuję…