Idzie Żółtko ulicą szukając zakładu zegramistrzowskiego. Nagle patrzy: sporej wielkości budynek z wywieszonym ogromnym zegarem w witrynie. Wchodzi, podchodzi do faceta stojącego za ladą i mówi:
– Dzień dobry.
– Dzień dobry.
– Chciałbym zreperować zegarek.
– A co mnie to obchodzi?
– To nie jest zakład zegarmistrzowski?
– Nie. To jest burdel.
– To czemu pan wywiesił zegar w witrynie?
– A co miałem wywiesić?