Na widowni w teatrze siedzi trędowaty. No, niestety, wiadomo, widok okropny: mięso na wierzchu, tłuszcz, łuszcząca się skóra, okropność. Koleś, siedzący obok niego, spokojnie to wytrzymuje, ale w końcu:
– BLEEEEEEEEE!!! – zwymiotował.
Trędowaty spokojnie mówi:
– Proszę pana, ja rozumiem, ja wiem jak wyglądam, ja myślę, że przesiądę się dalej i nie będę już panu przeszkadzał.
– Ależ nie, nie – odpowiada widz – absolutnie, pan mi w ogóle nie przeszkadza, proszę zostać tu, gdzie pan siedzi! BLEEEEEEEEE!!! – wymioty przerwały mu wypowiedź.
– Nie, ja widzę że jednak pan nie jest w stanie tego znieść… Ja nie mam żalu, ja przecież jestem świadom mojej choroby… tam jest wolne miejsce na końcu, przesiądę się i wszystko będzie w porządku!
– Nie, nie, nie ma mowy, to naprawdę mi nie przeszkadza, proszę zostać, nie ma żadnego problemu… BLEEEEEEEEE!!!
– Nie, no to już koniec – zdenerwował się trędowaty – wstanę i przesiądę się na jakieś inne miejsce!
– Nie, proszę pana, kiedy to naprawdę nie o pana chodzi, tylko po prostu zagina mnie ten koleś z tylu, który macza sobie chleb w pańskim karku…